SKIPPERS
Olek Hanusz
Półwytrawny rocznik 1983 z tradycyjnego szczepu warszawskiego. Jachtowy sternik morski, absolwent Wydz. Geografii UW oraz Turystyki i Rekreacji AWF w Warszawie. Założyciel wypożyczalni kajaków w warszawskim parku Szczęśliwickim, redaktor Forum Extremum, ratownik, instruktor pływania i narciarstwa, tancerz w teatrze tańca ludowego „Woda na Młyn”, na rynku pracy od dłuższego czasu wolny strzelec – wbrew wszystkiemu panicznie starający się utrzymać ten status.
Piotr Poprawski
Piotra poznałem 5 lat temu. Już po chwili miałem wrażenie, że znamy się od dziecka i tyle samo czasu jesteśmy przyjaciółmi. Dodajmy najlepszymi przyjaciółmi. Po tej pierwszej rozmowie okazało się, że pracując w jednej korporacji, obaj mamy takie same marzenia. Wyrwać się z codziennej rutyny i popłynąć w rejs życia. Tak przeszliśmy od słów do czynów. Nie wiem, jak to się stało, w którym "oka mgnieniu", jak śpiewał Marek Grechuta, ale zaczęliśmy prace nad projektem, "O dwóch takich, co… Setką przesz Atlantyk 2016". Przypuszczam, że ani ja, ani Piotr nie zdecydowalibyśmy się solo, ale razem… cóż, razem byliśmy niepokonani i odwagi mieliśmy za pięciu. I tak to dzień po dniu Piotr stawał się kimś więcej niż kumplem. Stał się częścią rodziny. W każdy weekend wspólnie budowaliśmy naszą łódkę. A w tygodniu odbywaliśmy kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt rozmów telefonicznych, przygotowując i omawiając nasz rejs. Było w Piotrze coś, co sprawiało, że mi się… chciało. Chciało mi się bez względu na pogodę wstać w każdą niedzielę o 5 rano, aby na 6 stawić się w stolarni i robić. Przez ostatnie dwa lata Piotr wszystko podporządkował wyprawie. To miał być rejs życia. Nasz żeglarski Everest. Po półtora roku ciężkiej pracy udało nam się zwodować łódkę. Piotr z błyskiem w oku pokazywał i opowiadał znajomym o budowie, wyposażeniu i planach. Tych na najbliższy miesiąc i tych bardziej odległych. O zwiedzaniu wysp karaibskich po regatach. Niestety, dziś Piotra nie ma już z nami. Zmarł nagle, tydzień po chrzcinach naszej Setki. Pozostawił pustkę, której nie da się wypełnić. I choć projekt startu w regatach SPA 2016 jest kontynuowany, nie będzie to dla mnie już ten sam projekt i nie będą to te same regaty.
Adam Hamerlik
To był maj, pachniała Saska Kępa… Tak śpiewała wcześniej Maryla Rodowicz. Trzy lata po debiucie tej piosenki w otwockim szpitalu pojawiłem się na świecie, cóż, ja! Po mozolnych trudach podstawowej i średniej edukacji, zdecydowałem, że skoro nie mogę po prostu zostać żeglarzem, jedyny kierunek, który mnie interesuje to historia. I tak, marząc o tym, by być Indianą Jones'em, znalazłem się w gronie studentów uniwersytetu w Katowicach. Ponieważ zawsze interesowałem się pływaniem, wiedziałem też, że dużo lepiej płynie się z wiatrem. A wiatr pchnął mnie w ramiona mediów drukowanych. Zamiast więc zanudzać młodzież opowieściami o minionych czasach, rozpocząłem pracę fotoedytora, a gdy zapragnąłem zmian, grafika. Prace się zmieniały, ale jeden punkt pozostał stały: nieodparta chęć wyruszenia na morską wyprawę. W moim życiu pojawiały się kolejne łódki. Pierwszą był kupiony ze znajomymi Krab, następny Miś, potem Tes. No, i Setka. To ona kosztowała mnie najwięcej pracy i nerwów, ale mam też nadzieję, że spłaci ten dług podczas rejsu Setką Przez Atlantyk. Jest coś winna nie tylko mnie, ale także mojemu przyjacielowi Piotrowi, który włożył w jej powstanie wiele serca i marzył o rejsie na jej pokładzie. Los zdecydował inaczej, Piotra nie ma już z nami, ale duchem wciąż jest ze mną i to już zawsze będzie Nasza Setka.